Archiwum 19 września 2004


wrz 19 2004 Ach, ta niedziela
Komentarze: 12

Wczoraj mielismy ciężki dzień. Ja i MAciek...  A moze raczej to On? Znowu mnie zranil, swoim zachowaniem, oschlością, byl zdenerwowany. Nie na mnie rzecz jasna, ale wtedy zachowuje się tak, jakbym nie byla dla niego ważna. Wiedzialam ,że nie mogę go zostawić w takiej sytuacji. Postanowilam wiec, ze z imprezy wrócimy wczesniej. Dla jego dobra, po co ma mieć jeszcze wieksze klopoty w domu?Nie zrozumial, nie zrozumial, ze ja zawsze stoje po jego stronie...

Powiedzial kilka niemilych slow, mialam być twarda - przecież na pewno tego nie chcial, ale byly przykre. Lepiej dogaduje się z jego mamą niż z nim? Trzymam stronę jego rodziców? Nie! To wszystko bylo dla Niego! Zalezy mi na tym, zeby jego rodzice mnie lubili, czasem staram pokazać mu sprawę z innego punktu widzenia. Ale zawsze trzymam jego stronę! zawsze!

Staliśmy pod moja klatką, spojrzalam się na niego smutnym wzrokiem, z trudem powstrzymywalam lzy... bolalo... Wydawalo mu się, ze wiem o czym myślę - o tym, ze mial się starać, zeby wszystko bylo dobrze, a znowu wszystko schrzanil. Nie! Wcale tak nie myslalam! Jedyne co slyszalam to echo jego slow - 'trzymasz stronę moich rodziców'. W tym momencie cos pęklo. Spojrzal się na mnie, przytulil mocno i zacząl przepraszać. Lzy... jedna, druga, trzecia...

Wrócil do domu. Bylo spokojnie. Obiecal mi ,ze nie bedzie podnosil glosu, ale nawet nie mial okazji - i dobrze. A na koniec dnia dostalam od niego milutkiego sms'ka...

Dziś ... ehhh... gral w nogę. Mieliśmy isc na spacer, ale zaproponowalam, ze pojdziemy jak sobie troszeczkę pogra. Zgodzil się. Jednak po meczu nie mial humoru, nawet mnie nie pocalowal na powitanie - to do neigo nie podobne. Wyruszylismy na spacer, ale powiedzialm, ze jednak nie chcę iśc. Zachowaywal sie dziwnie... widac bylo, że nie ma na to ochoty. Wrócilam do domu. Poszlam na spacer z mamą. Sms'y. Na poczatku niemile... później troszke inne... Chyba jest już dobrze...

sekrety_mojej_duszy : :