sie 29 2004

Obudziłam się...żałowałam


Komentarze: 4

Wczoraj chcialam z Nim zerwać. Chcialam? A może czulam raczej, ze powinnam. Jesteśmy ze sobą już pól roku. Znamy się znacznie dlużej... Byly chwile wzlotów i upadków. Zrywaliśmy ze sobą, zeby po kilku miesiącach do siebie wrócić. Dla mnie to wszystko nie bylo latwe. Mój odwieczny problem - sluchać Serca czy Rozumu?

Na początku Rozum wziąl górę. Przecież taki związek chyba nie ma przyszlości. Ciągle mam w glowie obrazki z naszej PRZYSLOSCI. Ja - gotująca obiad, opiekująca się dziećmi - on ciągle krytykuje, albo wychodzi z kolegami na piwo. Nie chcialam tego! Przecież niektóre rzeczy widać już teraz. Dobrze wie, jak bardzo nie lubię fajek. Jak bardzo nie lubię jak ON PALI. Ostatnio robi to przy mnie. A drugą ręką mnie obejmuje... :(

Czy ja stracilam już do niego zaufanie? Czy naprawde nie dotrzymuje obietnic? Chodzi chociażby o glupi spacer... aż szkoda pisać... Jestem taka rozdarta! Denerwuje mnie to, ze ciagle musze konkurować z jego kolegami o jego towarzystwo. Zawsze myslalam, ze jestem na 1-szym miejscu. Chyba sie pomylilam.

Dlatego jedyne rozwiązanie- ZAKOŃCZENIE TEGO WSZYSTKIEGO.

Mialam przygotowaną mowę. Wyjaśnienia. wszystko mialo pójść szybko i gladko... Nie bylo tak... Nie potrafilam spojrzec mu w oczy. A kiedy to zrobilam, wszystko peklo. Mówilam 'to już koniec' a tak bardzo chcialam by mnie zatrzymal. Nie potrafilam powstrzymać lez. Tak bardzo będzie mi go brakować. Dotyku dloni, spojrzeń, pocalunków. tak bardzo chcialam, aby wtedy mnie objąl i powiedzial, że SIE ZMIENI. Nie powiedzial.

Widzialam, że dla niego to też bylo cięzkie. Nie mógl odejsc. A mi z każdą minuta bylo coraz gorzej, coraz gorzej ze świadomoscią, ze za chwile zniknie z mojego zycia. Powiedzial, że zawsze będę mu bliska i z każdym problemem mogę iść do niego. Powoli wstal. Nie moglam przestać się na niego patrzeć. Ostatni pocalunek w policzek, muśnięcie ręką ramienia... koniec?

Siedzialam zaplakana i widzialam jak odchodzi. Powoli, ze spuszczoną glową. Boże! Jak mi go będzie brakować! NIE!!!! Nie mogę na to pozwolic. Wstalam...chwila zawachania...('nad czym ja sie zastanawiam?') pobiegam... rzucilam Mu się na szyję i szepnęam "nie odchodź. Jakos to będzie, wszytsko pokonamy. Chcesz jeszcze być ze mną?" Zamiast odpowiedzi dostalam dwa calusy :) Bylam jeszcze przez dlugi czas rostrzęsiona, ale szczęsliwa. JESTEŚMY RAZEM! :) Serce wzięlo górę.

Myślalam, że porozmawiamy. Zaprosilam go do domu. Powiedzial, ze nie moze... umówi sie z kolegami. Czyżby znowu bylo tak samo?  Czyżbym sie pomylila? Proszę, NIE! Może jeszcze zrozumie... Ja mu wytlumaczę... Czy GO KOCHAM? ehhh...

 

sekrety_mojej_duszy : :
aquila
30 sierpnia 2004, 12:00
rowniez zycze cierpliwosci i wytrwalosci w prowadzeniu bloga. a jesli chodzi o facta to uwazaz ze wszystko przyjdzie z czasem.
29 sierpnia 2004, 21:02
Widzę,że odpiero zaczęłaś swoja blogową karierę z tym blogiem.To tak jak ja :P.Życzę Ci powodzenia i dzięki za komenta.Zapraszm ponownie... :)
.mała
29 sierpnia 2004, 13:29
też miałam chłopaka który ciągle mnie krytykował, wolał posiedzieć z qmplami na chacie niż gdzieś ze mną wyjść itd., jednak ja nie umiałam bez niego żyć... a potem ze mną zerwał... tęskniłam kilka miechów ale teraz jush jest ok... 3mam kciuki że u Ciebie będzie lepiej i razem przezwyciężycie jego trudny charakter :)
29 sierpnia 2004, 11:25
Najlepiej jest chyba porozmawiać szczerze, powiedzieć mu co Ci nie pasuje, może coś razem na to zaradzicie... Pozdrawiam...

Dodaj komentarz